Kult Piłsudskiego był doświadczeniem powszechnym

Rozmowa z profesorem Piotrem Cichorackim, historykiem z Uniwersytetu Wrocławskiego, specjalizującym się w historii Polski XX w.

Konrad Rokicki: Zacznijmy od ważnego momentu w życiu Marszałka Piłsudskiego, tj. od listopada roku 1918. Piłsudski został zwolniony z twierdzy w Magdeburgu, przyjechał do Warszawy, przejął pełnię władzy wojskowej i cywilnej. Kim wtedy był Piłsudski dla zwykłych Polaków? Czy ci, którzy go w tamtym czasie odwiedzali w Warszawie i w innych częściach kraju, znali go w ogóle jakoś szerzej? Czy też był on osobą znaną raczej wyłącznie w kręgach wojskowych skupionych wokół Legionów?

Piotr Cichoracki: Józef Piłsudski w listopadzie 1918 r. był już powszechnie znaną postacią. Katalizatorem procesu przybliżania Piłsudskiego ówczesnej opinii publicznej był okres I wojny światowej. Do roku 1914 Piłsudski był w zasadzie emigrantem politycznym z zaboru rosyjskiego, który od 1908 r. trwale przebywał w zaborze austriackim, gdzie prowadził działalność antyrosyjską w oparciu o część działaczy Polskiej Partii Socjalistycznej (na czele której wówczas stał) czy w oparciu o formowany i promowany przez siebie ruch paramilitarny. W każdym razie do 1914 r. trudno mówić o powszechnej recepcji postaci Józefa Piłsudskiego.

Dopiero sierpień 1914 r., tj. wybuch wojny pomiędzy państwami centralnymi i w efekcie akcja zbrojna Piłsudskiego – wkroczenie oddziałów strzeleckich pod jego dowództwem do Kielc – rozpoczyna jego drogę ku sławie, drogę ku miejscu w świadomości społeczeństwa polskiego. Pamiętajmy o jednym: lata pierwszej wojny światowej – to jest pogląd, do którego jestem osobiście przywiązany – to czas, kiedy Piłsudski był zmuszony do zmiany i korekt swojej linii politycznej, co było efektem jego niepowodzeń. Wspomniana przed chwilą wyprawa kielecka to niepowodzenie Piłsudskiego. Próba zmuszenia władz austro-węgierskich do jakiegoś kompromisu latem 1916 r., np. w kwestii werbunku do Legionów, kończy się de facto też jego porażką jako wojskowego. W efekcie tego niepowodzenia złożył dowództwo, a Austriacy je przyjęli. Wreszcie kryzys przysięgowy, który był źródłem wspomnianego przez Pana pobytu Piłsudskiego w Magdeburgu. Podając te przykłady, zmierzam do tego, że Piłsudski – mimo co najmniej dyskusyjnych efektów jego dotychczasowej działalności politycznej – stał się postacią coraz bardziej znaną, która mimo tych niepowodzeń, wolt i zwrotów zyskiwała coraz większe grono zwolenników. 

Pamiętajmy o tym jednak, że równocześnie z białą legendą przyszłego Marszałka, formowała się również jego czarna legenda. Piłsudski potrafił do siebie przyciągnąć nowe osoby i środowiska, ale też zyskiwał zdecydowanych przeciwników. Jeszcze w roku 1917, a więc w trakcie I wojny światowej pojawiały się broszury uderzające zarówno w niego samego, jak i w całą pozytywną aurę – legendę, która zaczęła się wokół niego tworzyć.

Wracając jednak do Pańskiego pytania, można stwierdzić, że mimo izolacji w Magdeburgu przez kilkanaście miesięcy Piłsudski wrócił do Warszawy jako postać powszechnie znana i – chyba jak nigdy potem – oczekiwana przez społeczeństwo.

KR: Na czym opierała się wspomniana przez Pana czarna propaganda Piłsudskiego? Czy była ona oparta na kreowaniu jego wizerunku jako kolaboranta na służbie u Austriaków, czy też może była ona związana z jego przeszłością socjalistyczną?

PC: Oba komponenty odgrywały ważną rolę. Pamiętajmy, że historycznym przeciwnikiem kierunku reprezentowanego przez Józefa Piłsudskiego – i to na każdym etapie jego politycznej kariery – była Narodowa Demokracja, szeroko rozumiany obóz endecji. To z tego kręgu wychodziły pierwsze i najtrwalsze elementy składowe negatywnego wizerunku przyszłego Naczelnika Państwa. 

Po pierwsze, socjalistyczna przeszłość, ale także przeszłość z tym znamieniem bojowym. Konflikt między endecją a socjalistami narastał w realiach rewolucji 1905 r. Działacze Narodowej Demokracji uważali, że bunt społeczny, któremu patronowała PPS, był szkodliwy dla interesów narodu i korzystniejsze było szukanie porozumienia z administracją carską w imię uzyskania pewnych koncesji dla życia narodowego Polaków w zaborze rosyjskim. Ta rywalizacja, jako że Piłsudski był ważnym działaczem socjalistycznym, była trwałym fundamentem późniejszej niechęci prezentowanej przez obóz narodowo-demokratyczny. Po drugie, jeśli chodzi o I wojnę światową, to w tym przypadku też mamy kluczowe rozejście się: Piłsudski wszedł do gry o sprawę polską jako osoba kolaborująca z państwami centralnymi, zaś Narodowa Demokracja obrała inny wektor, tj. współpracę z Ententą, do 1917 r. głównie z Rosją. Trudno było więc w tej kwestii o porozumienie i to w naturalny sposób dawało przeciwnikom Piłsudskiego okazję do przypominania mu współdziałania z okupantem niemieckim. Piłsudski współpracował z Niemcami, a to znaczyło, że działał wbrew interesom narodu polskiego.

Oczywiście w okresie międzywojennym te negatywne inspiracje pochodziły także z innych kierunków politycznych, ale – jeśli mowa o fundamencie, który formował się do czasów I wojny światowej – to należy wskazać właśnie obóz endecki.

KR: Skupmy się teraz na pozytywnej legendzie Piłsudskiego. Jakie były formy jej tworzenia? Czy już we wczesnym okresie istnienia II Rzeczypospolitej były podejmowane jakieś działania mające na celu stworzenie kultu Piłsudskiego, w rodzaju pomników, nadawania imienia szkołom etc.?

PC: Formalny aspekt kultu związany z jego instytucjonalizacją rozkwitnie w pełnej krasie po maju 1926 r., a w zasadzie od roku 1928, kiedy piłsudczycy przejęli realną kontrolę nad sferą oświaty. Zapewne przed 1926 rokiem można byłoby wskazać przypadki nazywania imieniem Piłsudskiego jakichś instytucji, ale skala zjawiska była nieporównywalna z tym, co działo się od końca lat 20. Natomiast jeśli chodzi o gesty pod adresem Piłsudskiego, to myślę, że warto wspomnieć przede wszystkim o nadaniu mu stopnia wojskowego marszałka – I Marszałka Polski, bo tak brzmiała ta tytulatura jeszcze w roku 1920. Oczywiście tutaj zasadniczym tłem była wojna polsko-bolszewicka i jej – jak się okazało – szczęśliwe dla Polaków zakończenie.

Takie sytuacje mogły mieć miejsce, ale raczej dowodziły lokalnych, oddolnych inicjatyw społecznych. Kult o charakterze państwowym rozkwitnie dopiero po 1926 r., a właściwie pod koniec lat 20.

KR: Wspominał Pan o zamachu majowym. Jak został on odebrany w kontekście samej społecznej recepcji postaci Marszałka i kreującego się powoli kultu tego polityka? Jak wtedy kształtowała się jego legenda?

PC: Gdybyśmy zestawili komponenty legendy białej i legendy czarnej za pomocą dwóch kolumn, to sądzę, że przewrót majowy dałby więcej treści kolumnie z elementami negatywnego wizerunku Piłsudskiego. Oczywiście duża część społeczeństwa przyjęła zamach majowy z ulgą, z satysfakcją, ale pamiętajmy jednocześnie, że legenda danej osoby to jedno, a odbiór bieżącej sytuacji politycznej to drugie. To nie są takie same zjawiska. Biorąc pod uwagę fakt, co do którego nikt nie miał wątpliwości, że władza została przejęta przez piłsudczyków drogą bezprawną, że w zamachu majowym doszło do podziału w wojsku, że były ofiary śmiertelne liczone w setkach, to środowiska niechętne Piłsudskiemu dostały narzędzia bardziej oczywiste aniżeli ci, którzy kreowali jego pozytywny wizerunek.

KR: Jednocześnie, z drugiej strony, przewrót majowy był następnie przez propagandę państwową pokazywany jako wydarzenie prowadzące do ratunku i ozdrowienia państwa, wyzwolenia go spod władzy parlamentu i kolejnych niestabilnych gabinetów rządowych. 

PC: Tak. Z punktu widzenia instytucjonalnego kultu, a więc tworzonego na potrzeby takich systemów jak system oświaty oraz wojsko, myślę, że sam przewrót majowy nie odgrywał tu ważnej roli. Istotne z punktu widzenia procesu tworzenia nimbu wokół Piłsudskiego było to, że kuratelę nad kreowaniem tego zjawiska przejęło państwo. Oznaczało to, że działania, których odbiorcami były zazwyczaj dość wąskie kręgi społeczne zaangażowanej politycznie inteligencji, rozlały się na całe społeczeństwo. Każdy był objęty obowiązkiem szkolnym, a wszyscy przedstawiciele młodzieży męskiej byli zobowiązani do odbycia służby wojskowej. Dla okresu po 1926 r. można mówić o tym, że kult Józefa Piłsudskiego – niezależnie od tego jaki był do niego stosunek pojedynczego obywatela – był doświadczeniem powszechnym. Trudno jest mi sobie wyobrazić osobę, która po 1926 r. z jakimiś przejawami tego kultu się nie zetknęła. Można było oczywiście nie słuchać radia, czy nie czytać prasy, ale przez szkołę przeszedł każdy: jako uczeń albo jako rodzic. Do tego dochodziła dawka kultu utrzymywanego w siłach zbrojnych, co wydaje się naturalne, biorąc pod uwagę mocno eksponowany militarny składnik legendy Piłsudskiego odnoszący się do jego aktywności wojskowej. 

Nie chodziło więc tyle o samą treść tego kultu. W tym przypadku przewrót majowy ze względu na swoją kontrowersyjną naturę nie odgrywał tak dużej roli. Kluczową dla powszechności była instytucjonalizacja tego kultu.

KR: Jak sam Piłsudski reagował na przejawy tego kultu? Czy brał aktywny udział w jego kreowaniu? Czy też był bardziej świadkiem tych wydarzeń?

PC: Nie jestem w stanie – z wyjątkiem jednego epizodu, o którym za chwilę wspomnę – przywołać sytuacji, kiedy Piłsudski inspirowałby podobne działania. Równocześnie nie jestem w stanie przypomnieć sobie takiego momentu, kiedy by zabronił podobnej działalności. Miał świadomość znaczenia swojego miejsca w historii Polski i jeżeli szukamy jakichś twardych, materialnych dowodów, to należałoby wskazać chyba testament Marszałka. Testament nie poruszał zasadniczych kwestii politycznych, ale dotyczył rozdysponowania ciała zmarłego przywódcy po przewidywanej i nieuniknionej śmierci. Piłsudski napisał: „serce do Wilna” i – cytuję z pamięci – „może zechcą mnie pochować na Wawelu, niech…”. Widzi Pan, to „niech…” świadczy o tym, że brał pod uwagę możliwość czczenia swojej postaci.

KR: Ale chyba nie można go porównać z megalomańskimi dyktatorami w rodzaju Hitlera lub Stalina?

PC: Wszechobecność postaci Piłsudskiego ma z pewnością miejsce w Polsce do roku 1939. Pamiętajmy oczywiście o tym, że bez względu na to, jak oceniamy ewolucję II Rzeczypospolitej pod rządami sanacji, a ta ewolucja szła w kierunku ewidentnie autorytarnym, to Polska nie była państwem totalitarnym. Jeśli nawet dostrzeżemy pewne formalne podobieństwa w kulcie tych przywódców, to w Polsce niemal przez cały czas można było się temu przeciwstawiać i prezentować poglądy inaczej przedstawiające postać otoczoną tym kultem. W III Rzeszy i w Związku Sowieckim było to kompletnie niemożliwe. 

W Polsce dość istotną zmianę przyniósł rok 1938 poprzez ustawę o ochronie pamięci Marszałka Józefa Piłsudskiego oraz tzw. „sprawa Cywińskiego”. To był krok dający władzy realne narzędzie represji w sytuacji uznania, że imię Piłsudskiego w jakiś sposób zostało naruszone. Ta ustawa działała krótko, bo tylko kilkanaście miesięcy, ale trudno nie dostrzec faktu, iż rodziła ona ryzyko nadużyć. Widoczne to było we wspomnianej „sprawie Cywińskiego”, czyli pobiciu przez oficerów garnizonu wileńskiego jednego z działaczy Stronnictwa Narodowego w Wilnie za publikację w „Dzienniku Wileńskim” tekstu, w którym jakkolwiek nie wymieniał nazwiska Piłsudskiego, to stwierdził „jak powiedział pewien kabotyn, Polska jest jak obwarzanek…”. Ten cytat był jednoznacznie kojarzony z postacią Piłsudskiego i to kosztowało Cywińskiego pobicie, sprawę sądową i wyrok skazujący.

Zmierzam jednak do tego, że o ile pewne analogie formalne dałoby się znaleźć, to całe otoczenie kultu było po prostu zupełnie czym innym w państwie zmierzającym w kierunku autorytaryzmu, niż w państwie totalnym w rodzaju Związku Sowieckiego i Niemiec.

KR: A jaki był odbiór postaci Piłsudskiego w samym społeczeństwie, jeśli możliwe jest ukucie stwierdzeń ogólnych?

PC: Myślę, że zmasowana i zinstytucjonalizowana dawka czci dla Piłsudskiego kierowała nastroje społeczne dotyczące pamięci o Piłsudskim w kierunku raczej dla niego pozytywnym, szczególnie po jego śmierci w 1935 r. Przypominam sobie fragment jednego z dzienników autorstwa młodego działacza narodowego, w którym ten człowiek, mający absolutnie antysanacyjne poglądy, deklarował, że jednego Piłsudskiemu odmówić nie może: tego, że miał bezdyskusyjne zasługi dla stworzenia silnej i skutecznej armii polskiej. Wzmacnianie państwa i nasycanie młodego pokolenia komunikatami, iż Polska jest państwem coraz silniejszym, choć rozwija się w bólach, przynosiło zamierzone efekty. 

Oczywiście nie można uogólniać. W II Rzeczypospolitej dalej funkcjonowały środowiska mające negatywny stosunek do sanacji, którym też do pozytywnego wizerunku Piłsudskiego było nie po drodze. Wydaje się jednak, że w młodym pokoleniu ta postać nie była przynajmniej aż tak kontrowersyjna, co w przypadku ludzi starszych, także wśród młodzieży prawicowej. Dodatkowym elementem były same przemiany w obozie sanacyjnym po śmierci Marszałka, tj. powstanie Obozu Zjednoczenia Narodowego i przyjęcia bardziej prawicowej retoryki, korzystającej także z dziedzictwa Narodowej Demokracji. Co za tym idzie, warunki do rozwoju negatywnej legendy Piłsudskiego były przed wojną coraz trudniejsze.

KR: A co się działo z przejawami tego kultu w momentach przesileń politycznych i kryzysów? Czy jeśli np. wprowadzano prawo, które spotykało się z oporem ze strony społeczeństwa, to czy automatycznie wskazywało ono Piłsudskiego jako osobę winną, jako tego, który odpowiada za wszystkie powodzenia i niepowodzenia w kraju? Czy też może traktowano go jako tego „władcę, który ma złych ministrów”?

PC: Nie wydaje mi się, żeby to ostatnie podejście było istotne z punktu widzenia obrońców legendy Marszałka. Obóz sanacyjny w ogólności traktowano jako dobro, a jego przywódcę jako dobro największe. Piłsudski znajdował się jednak stale na celowniku ugrupowań opozycyjnych i jeśli nie miały one siły przebicia w krajowej polityce, to prowadziły krytykę Marszałka na polu publikacyjnym – w książkach, w prasie, w różnego rodzaju karykaturach.

KR: A jakie znaczenie dla tego kultu miała sama śmierć Piłsudskiego w 1935 r.? Czy wywołała ona jakieś trwałe skutki czy też była jednym z przesileń politycznych, a z czasem wszystko wróciło do normy?

PC: Śmierć Piłsudskiego przede wszystkim eskaluje instytucjonalizację kultu. Ona i tak była silna, ale śmierć podniosła ją na zdecydowanie wyższy poziom. Praktycznym, realnym dowodem tego było powołanie Komitetu Uczczenia Pamięci Marszałka Piłsudskiego. To był państwowa struktura pod patronatem najwyższych władz Polski (z prezydentem włącznie), która miała koordynować wszelkie działania związane z kultem Piłsudskiego. Natychmiast powołano wojewódzkie delegatury tego Komitetu i w taki właśnie sposób pracowano nad organizacją upamiętnienia.

Możemy sobie natomiast wyobrazić (i to jest moim zdaniem zauważalne już przed 1939 r.), że formuła państwowej celebry, np. nazywania imieniem Piłsudskiego praktycznie wszystkiego co się da, zaczęła powoli męczyć społeczeństwo. Pojawił się bowiem aspekt finansowy. Komitet był jednostką finansowaną z budżetu państwa, a funkcjonariusze państwowi byli de facto zobligowani do regularnego oddawania niewielkiej części swojego wynagrodzenia na potrzeby tej instytucji. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nawet będąc zwolennikami Marszałka, z czasem coraz trudniej było im się pogodzić się z utratą tych pieniędzy: Piłsudskiego już nie ma, nie żyje i ileż można go upamiętniać? Moim zdaniem taki proces „zmęczenia materiału” wówczas zachodził.

Po drugie, kiedy dochodziło do sytuacji kryzysowych, a taką był np. konflikt wawelski w 1937 r. między administracją państwową a arcybiskupem Sapiehą, część społeczności krakowskiej wsparła głowę krakowskiego Kościoła. Jakkolwiek więc nacisk ze strony państwa w tej dziedzinie był bez wątpienia coraz większy, to jednocześnie kiedy można było zamanifestować stanowisko odmienne – takie manifestacje się zdarzały. Zatem po 1935 r. Piłsudskiego w sferze publicznej było coraz więcej, nakłady na to zdecydowanie wzrosły. Podejmowano różnego rodzaju przedsięwzięcia, jak np. sypanie kopca w Krakowie, jak budowa stu szkół im. Marszałka w województwach wileńskim i poleskim itd., co nie zmienia faktu, że ta pamięć powoli przestawała być żywa.

Jest jeszcze jeden aspekt wart podkreślenia: umarł król, niech żyje król! Trochę w rolę Piłsudskiego zaczął wchodzić Edward Rydz-Śmigły mianowany w listopadzie 1936 r. Marszałkiem Polski. Szczęśliwie dla obozu piłsudczykowskiego złożyło się, że imieniny Józefa i Edwarda sąsiadują ze sobą w kalendarzu – Józefa jest 19 marca, a Edwarda 18 marca. Dawało to możliwość symbolicznego pokazania, że odchodzący wódz znalazł swojego naturalnego następcę. Jednak cała ta sytuacja rodziła jeszcze inny skutek. Skoro Rydz wciąż żył (w przeciwieństwie do Piłsudskiego) to dla niektórych bardziej rozsądne było angażowanie się w kult na rzecz Rydza aniżeli dbanie o trumnę zmarłego.

KR: A czy sam Rydz-Śmigły chciał być obdarzony podobnym kultem jak Piłsudski? Czy też wychodził z założenia, że nie było możliwe „PR-owo”, żeby dorównać pod tym względem swojemu poprzednikowi?

PC: O ile nie jestem w stanie wskazać sytuacji dowodzącej, że Rydz-Śmigły starał się zainicjować kult wokół swojej własnej osoby, to z naszej perspektywy, z perspektywy znajomości wielu źródeł, bardzo łatwo pogodził się z rolą czczonego. Wobec września 1939 r. zastanawiano się czy w tej celebrze nie było za dużo aktywnego udziału nowego marszałka, bo być może – w pewnym uproszczeniu – powinien był zawczasu zainteresować się innymi sprawami. Taka myśl jest z pewnością formułowana ze złą wolą w stosunku do Rydza-Śmigłego, tym niemniej faktycznie brał on udział w wielu uroczystościach, w których był postacią centralną. Imieniny Edwarda z każdym kolejnym rokiem były coraz bardziej spektakularnie obchodzone po 1935 r. i kiedy pojawiały się wątpliwości co do tego, czy publiczność w wystarczający sposób będzie okazywać przywiązanie do nowego Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych, wtedy Rydz-Śmigły z reguły rezygnował z takich przedsięwzięć. Bardzo dobrym przykładem są Nowosielce – wielki wiec ludowy, który miał świadczyć o otwarciu sanacji na kręgi ludowe, co się nie udało, ponieważ duża część wiecujących chłopów krzyczała „Gdzie jest Witos?!” zamiast „niech żyje Generalny Inspektor Sił Zbrojnych!”.

KR: Na koniec chciałbym zapytać czy Pana zdaniem Marszałek Piłsudski zasłużył sobie – dokonaniami z okresu I wojny światowej i II Rzeczypospolitej – na taki kult? Czy gdyby nie było odgórnego kultu narzuconego przez sanację, to jego postać byłaby czczona w porównywalnym stopniu do tego, co miało w rzeczywistości miejsce?

PC: Jestem coraz mniej skłonny do używania przymiotników do opisywania historii, zatem ujmę to tak: bez względu na to, jak ocenimy biografię Józefa Piłsudskiego, dla mnie była to centralna postać historii Polski w I połowie XX wieku i być może to powinno być kluczowe. Miejsce Piłsudskiego to efekt jego biografii – z jego sukcesami i porażkami, a wartościujące oceny każdego z tych epizodów to już jest sprawa indywidualna i należy pozostawić ją zainteresowanym.